Zakazana Miłość Rozdział 4

    Wszędzie panowała cisza. Delikatny błysk słońca mówił o nowym zimowym dniu. Daniel zaczął rozpalać ognisko, gdy nagle usłyszał głos dwóch osób.
    Zdawało mu się…
    Albo i nie?
    Że rozmawiają o nim i Ariel, która jeszcze nie wstała. Daniel szybko zgasił nie rozpalone jeszcze ognisko, a także przebudził Ariel, dając jej do zrozumienia, że nie są tu sami.
    Ariel zrozumiała to i kiedy Daniel położył się obok niej, przytuliła się do niego.
    Mężczyźni zdawali się jakby być bliżej nich. Ich głosy i odgłosy butów idących po świeżym śniegu tworzyły aurę niepokoju.
    Coraz lepiej było słychać ich rozmowę.
– Uciekli.- powiedział jeden z mężczyzn.
– Gdybyśmy ich znaleźli…- Dodał drugi.
– Masz rację Antosz. Zapłaciliby nam za złapanie żywych.
– Albo i martwych.
    Drugi mężczyzna nie miał skrupułów, a jego kolejne słowa były częścią czegoś większego.
– Nie ruzmiem, dlaczego tak zależy policji na znalezieniu ich żywych. Przecież to młode i smaczne ciała.
– Może sami chcą ich upiec.
– Może… A może zamkniemy ich w klatce, utuczymy i zjemy na kolację?
– Nie. Trzeba to rozegrać inaczej.
    Wtedy coś poruszyło się w krzakach. Jeden z mężczyzn krzyknął do drugiego w strachu:
– Wilki! Uciekamy!
    Drugi mężczyzna, który próbował przetłumaczyć swojemu dzikiemu koledze, że lepiej będzie zadać okupu za poszukiwanych, krzyknął tylko:
– A!… Zabij je! Muszą być żywi!
    Lecz nic się nie stało. Mężczyzna upadł na ziemię z hukiem lekko odbijającym się o ściany jaskini, a drugi biegł ile sił w nogach, gdyż odgłos butów oddalał się z każdą sekundą.
    Po kilku godzinach Daniel zaczął obserwować otoczenie wokół jaskini. Ponownie z niej wyszedł, aby sprawdzić co się dokładnie stało.
    Ariel poszła za nim, a gdy przeszli kilka metrów, zobaczyła rozszarpanego mężczyznę.
– O Boże!- Krzyknęła.- To…
– Tak skarbie. Trup. Chodźmy stąd zanim przybędzie policja.
– Oh. Dobrze Danielu.
– Czuję, że nawiedzony dom w pobliżu należy do nich. A bynajmniej należał.
– Nie możemy zwyczajnie w świecie spróbować tam pójść?
– Ariel… Proszę. Może to być pułapka.
– Ja bym spróbowała. Chociaż nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.
– Wątpisz?- Daniel był zaskoczony.
– Nie słońce. Nie chcę już… Mam tego dość. Udajmy się za granicę.
– Daleka jeszcze nas czekać będzie droga.
– Nie mamy innego wyboru. Wiem o tym.
    W tym momencie Daniel poprosił, aby Ariel wyciągnęła prowizoryczny nóż z plecaka. Zaś sam zaczął przeszukiwać zwłoki.
    W rozdartej kieszeni spodni znalazł manierkę pełną wody, którą schował do plecaka. W zniszczonej kurtce doszukał się kilku zapałek, kartki zapisanej dziwnym pismem, oraz kilka drobnych.
    Wziął wszystko, a kiedy Ariel podała mu nóż prowizoryczny, przeciął delikatny materiał kurtki, aby zabrać go ze sobą.
– Jesteśmy gotowi. Idziemy za śladami. Może doprowadza nas do czegoś, co nam się przyda.
– Nie mamy innego wyboru? Znacznie łatwiej będzie, jak nie będziemy szukać kłopotów.
    Daniel ucałował Ariel i razem ruszyli śladami butów.